Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi katane z miasteczka Piekary Śląskie. Mam przejechane 22336.48 kilometrów w tym 4861.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.90 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy katane.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

szosoteren

Dystans całkowity:15480.26 km (w terenie 4851.50 km; 31.34%)
Czas w ruchu:804:58
Średnia prędkość:19.17 km/h
Maksymalna prędkość:71.40 km/h
Liczba aktywności:448
Średnio na aktywność:34.55 km i 1h 48m
Więcej statystyk
  • DST 48.00km
  • Teren 18.00km
  • Aktywność Jazda na rowerze

Magic Travel :D Szczawnica – Majere (Słowacja) – Niedzica

Sobota, 3 maja 2008 · dodano: 06.05.2008 | Komentarze 24

Weekend majowy spędzony w górach a dokładnie w Szczawnicy.


widok na Tatry


i Dunajec


Szczawnica jak na niższe górki, to bardzo fajna okolica i dużo jest tam ścieżek rowerowych.



Już w dzień przyjazdu, jak zrobiliśmy sobie mały spacer na Palenicę, Szafranówkę i Orlicę miałam chęć skoczyć na bika. Moi znajomi tylko patrzeli jak reaguję na przejeżdżające obok nas rowerki na ścieżkach ale ja zagryzłam wargi i zero oznak ;)
pewnie i tak znali moje myśli ;)

Dzień drugi atak na Trzy Korony, czyli kolejne dreptanie przez Sokolicę, Czertezik, Czerteź, Surtówkę, Zamkową Górę, Ostry Wierch na Okrąglicę, potem przez Szopkę Chwała Bogu schodzimy do schroniska Trzy Korony w Sromowcach Niżnych. Okazuje się, że ostatni bus uciekł nam jakieś 20 minut wcześniej :D nogi bolą, trekingi obtarły kostki a my na drugą stronę Dunajca, czyli Słowację i dreptamy kolejne 15 km do Szczawnicy oczywiście ścieżką -również- rowerową. Po drodze ciągle mijają nas bikerzy, i nagle “Salvation” ktoś -chyba Jarek- mówi “to co jutro na rowery?”.
Myślę YES :D hehe

NARESZCIE
dzień trzeci - Magic Travel

wyruszamy z domku dość późno na poszukiwania rowerków...
okazuje się, że za późno bo wszystkie wypożyczalnie już opustoszałe :(
po czasie zaczyna padać, w końcu rozdzielamy się ... umawiając...
że kto pierwszy znajdzie obojętnie jakie biki, tam od razu zamawiamy :)
dzwoni Marko znalazł 4 ostatnie :D i nawet deszcz przestaje padać :D
w końcu wyruszamy :D

katane na Magic Travel – dziwnie się jechało w porównaniu ze swoim (już po paru metrach przyzwyczaiłam się heh)

siostra miała tzw. Mercedesa z koszyczkiem ;)
reszta nie pamiętam (zresztą napisy zdarte) ;)

Bardzo miły pan z wypożyczalni doradził nam, żeby nad Jezioro Czorsztyńskie jechać przez Słowację bo płasko i był to dobry wybór :) zwłaszcza, że Sylwia pierwszy raz była w tym roku na biku i ogólnie miała niechęć do bikowania. Jestem bardzo zadowolona i dumna z mojej siostrzyczki, że jak już siądzie (raz w roku) żeby pokręcić to zawsze przekręci przeszło 40 km :)

Wyruszamy z centrum Szczawnicy ścieżką rowerową wzdłuż rzeki Grajcarek



następnie tzw. Drogą Pienińską wzdłuż Dunajca do Czerownego Klasztoru






W Klasztorze mnóstwo ludzi ale my jedziemy dalej przez Szwaby Niżne, Szwaby Wyżne (Majere), Tridsiatok, Lysa nad Dunajcom ;) aż do Niedzicy.





Wjeżdżamy na zaporę im. G. Narutowicza, gdzie podziwiamy z jednej strony Jezioro Sromowskie a z drugiej Jezioro Czorsztyńskie i zamek w Niedzicy.

J. Sromowskie


J. Czorsztyńsie i zamek


Dobra wracamy :)

Magic Travel ;) i Trzy Korony


W drodze powrotnej zajeżdżamy jeszcze do Karczmy pod Lipami na ciemne piwko “Kofola” (nawet dobre), gdzie dalej gra kapela


a potem czas na powrót ostateczny






i oddanie rowerów ;)


Było superandzko :) dzięki wielkie dla Sylwii, Marka i Jarka za wspólny wyjazd w góry i bikowanie :)




  • DST 26.60km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:13
  • VAVG 21.86km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jasne strony życia

Wtorek, 29 kwietnia 2008 · dodano: 29.04.2008 | Komentarze 6

Przedobiadowa przejażdżka po okolicach ;) w pięknym słoneczku i lekkim wietrzyku (czyli opalanie nóg, dzień 2gi) ;)
Manh.. @ Józefka @ Kozłowa Góra @ tama :D @ Wymysłów @ Dobieszowice @ Bobrowniki @ Wojkowice @ powrót na Manh.. wyboistym -od zaschniętego błota- wałem wzdłuż rzeki Brynicy


Kategoria samotnie, szosoteren


  • DST 50.70km
  • Teren 17.00km
  • Czas 02:17
  • VAVG 22.20km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ceg/iel/nie :]

Poniedziałek, 28 kwietnia 2008 · dodano: 28.04.2008 | Komentarze 14

Piekary Śląskie @ Świerlkaniec @ Miasteczko Śląskie (Bibiela) @ Świerklaniec @ Piekary Śląskie (plus kapustowo, kamyce, manhattan)
Dziś dowiedziałam się, gdzie dokładnie jest tzw. drewniany kościółek ale miły pan (informator) kazał mi jeszcze jechać... albo 5km -nieznanym mi- lasem... albo 10 szosą plus jakieś tam dodatkowe zakręty, w ostateczności (trochę późna pora a ja bez jedzonka i obiadu) odpuściłam i zawróciłam. Postanowiłam tam pojechać innym razem.
Podsumowując (to poza małym incydentem przy rondzie i prawie 'zdmuchnięciem z tego świata' przez tira na drodze nr 78) było fajnie i słonecznie :)

droga w kierunku Bibieli, cała dla mnie :D




powrót


wzdłuż 'wielkiej wody' ;) wiało oj wiało




  • DST 30.20km
  • Teren 7.00km
  • Czas 01:21
  • VAVG 22.37km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Gdyby tak można zostawić wszystko

Piątek, 25 kwietnia 2008 · dodano: 26.04.2008 | Komentarze 15

Nie lubię robić obiadów a to dlatego, że każdy wraca o innej porze dnia. Dziś zaczekałam tylko na ojca, bo reszta -okazało się- wróci około 19. Po co w ogóle robić obiad? Potem stałam się 'dobrą córeczką' po raz drugi i pojechałam (rowerem) na Szarlej do zegarmistrza, żeby naprawić tacie zegarek (chyba się zmieniam - na lepsze, oczywiście) ;) po drodze mijałam masę kibolów z Ruchu (aha dziś był mecz Ruch Chorzów – Polonia Bytom) Zauważyłam, że zawsze spotykają się na przystanku koło Imperium – nie chciałabym jechać w autobusie, w którym potem jechali (bo nie lubię być “ogłuchłą sardynką w puszce z której nie da się wyjść” i mam to szczęście, że -nawet- jak już jadę tym autobusem, to ja wysiadam a oni wsiadają, chociaż atmosfera podczas takiej jazdy z pewnością jest gorąca hehe, bus z głowami w oknach i górnymi kończynami wymachującymi szalikami plus głośne okrzyki – ole, ole, Ruch! Ruch! or nie-bie-scy!, nie-bie-scy!)
Wracając do mojej trasy, to po pomyślnym załatwieniu sprawy u zegarmistrza, postanowiłam jechać przez centrum Piekar na ścieżkę rowerową prowadzącą do Kozłowej Góry, potem mały dylemat 'czy skręcać na tamę? Czy jeszcze trochę jechać prosto?'
Pojechałam prosto i skończyło się na parku w Świerklańcu, gdzie zrobiłam 2 kółka, podumałam na ławeczce, po czym skapłam sie, że mogę się spóźnić na spotkanie z friends, więc szybko do domu już przez lasek :D
Na koniec widok z miejsca dumania w parku ;)




  • DST 41.20km
  • Teren 28.00km
  • Czas 02:03
  • VAVG 20.10km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Facet z łopatą? a co my z mafii?

Czwartek, 24 kwietnia 2008 · dodano: 24.04.2008 | Komentarze 17

Dziś było pięknie. Razem z Anetą objechałyśmy wszystkie nasze pobliskie lasy :D Pierwszy był las od strony Rogola na Wymysłów :) jest najbardziej zabłocony i dziki, bo praktycznie wcale nie ma w nim ludzi (dlatego jeszcze nigdy nie jechałam nim sama). Jadąc przez w/w las postanowiłyśmy wjechać na małą górko-łąkę

gdzie po paru minutach okazuje się, że ...
ktoś skrada się krzaczorami w naszym kierunku i to jeszcze tak, żeby nie było go widać. Myślę sobie “przecież nie będziemy uciekać, pewnie idzie gdzieś w las, tylko po co mu łopata?”
hmm... okazuje się, że idzie prosto do nas ...
“fajnie”
przed nami pojawił się dziwny z 'kurwikami w oczach', obgryzioną wargą, potarganymi gaciami i łopatą w ręku – facet @ i pyta “kto Was tu przysłał?”. Po chwili rozmowy koleś zaczyna wierzyć, że my jednak nie jesteśmy z mafii, ani też żadne z nas chuligany, więc opuszcza łopatę i nawet 'kurwiki w oczach' znikają. Okazuje się, że 'chodzi' o jakieś spory, a dokładnie o kawałek ziemi na którym się znajdowałyśmy (he he my to jednak wiemy, gdzie się wybrać). Muszę przyznać, że ciężko go było przekonać “że my tylko na rowerach po lasach lubimy jeździć”. Raczej nie chciałabym go więcej spotkać. Na koniec zapytał, czy nie boimy się tak same po lasach jeździć. No chyba NIE skoro jeździmy! Swoją drogą ciekawe, gdzie by nas zakopał.
Potem pojechałyśmy dalej wałem wzdłuż zbiornika Diablina, by jechać następnym lasem na Chechło

W drodze powrotnej wracałyśmy jeszcze “moim ulubionym laskiem” prosto z Świerkola na Piekary, gdzie czułyśmy głód na maxa a ponieważ dziś cały czas miałyśmy smaka na knyszę, to wystarczył szybki telefon do barmanki z Chameleona, żeby powoli nam przygotowała posiłek ;)
Cham- tak nazywamy miejsce, gdzie prawie w każdy piątek i sobotę spotykamy się z całą paczką oraz miejsce, gdzie imprezy karaoke (śpiewu-śpiewu) przemieniają się w tańcu-tańcu a ostatnio, to i nawet w męski striptiz.




  • DST 20.50km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:05
  • VAVG 18.92km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rekreacyjnie, skrótami i z soczkiem :)

Środa, 23 kwietnia 2008 · dodano: 24.04.2008 | Komentarze 19

Mało bo więcej się dziś kręcić nie chciało ;) a mój wiosenno-letnio-rowerowy towarzysz śpieszył się jeszcze “na granie”. Właściwie, to pojechałam z Markiem do Kamienia zobaczyć jego nowe mieszkanko. Potem jeszcze skrótami z Brzozowic przez Bobry i pola na Wymysłów -> Rogol -> a na Kamycach znowu skrót przez kładkę na Brynie i prosto do Imperium na “soczek”.

Dziś były trzy małe podjazdy, więc i tak dobrze, poza tym Marko narzekał na wiatr (ja już zdążyłam się przyzwyczaić) i oznajmił mi, że na razie nie będzie jeździć (czyli dopóki nie będzie lepszej pogody) hehe woli grać w bale ;>
cóż coś mi chłopaki wymiękają (Jarko-noga, Marko-wiatr) :/




  • DST 50.20km
  • Teren 1.00km
  • Czas 02:19
  • VAVG 21.67km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Suszenie gałek i perfumeria

Piątek, 18 kwietnia 2008 · dodano: 18.04.2008 | Komentarze 20

Sama siebie zabrałam na wycieczkę. Najpierw -skrót- błotnistym wałem wzdłuż rzeki Brynicy, by przedostać się na ulicę w Kamycach @ już wiedziałam, że -na pewno- nie będę tędy wracać. Z początku nogi nie chciały kręcić :/ jechałam wolno, niczym z ledwością poruszający się ślimak. Na dodatek wybrałam przejazd przez górkę w Sączowie. Dziś tzw. “wiaterek” ładnie sobie wiał. Kapuca na głowę i śmigam. Kierowcy tylko patrzeli, czy to chłopak, czy dziewczyna hehe. Pierwsze większe auto, podmuch i fruuu... kapucka z głowy, a trudno jadę bez.

Koniec podjazdu i kościół w Sączowie


a potem z górki (w drodze powrotnej podjazd) ;)


nagle w Ożarowicach udrożniły mi się drogi oddechowe a wszystko za sprawą perfumerii ;)


jak już tak blisko “to zajrzę na lotnisko”


jadąc z Pyrzowic 'specjalnie' pomyliłam uliczkę i wylądowałam w Celinach


Trasa:
Mahn..- Kamyce – Bobrowniki – Dobieszowice – Sączów – Ożarowice – Pyrzowice – Celiny – Sączów – Dobieszowice – Kamyce – Dąbrówka – Brzeziny - 2xManh...




  • DST 30.10km
  • Teren 10.00km
  • Czas 01:24
  • VAVG 21.50km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

:) goniąc za cieniem... bikerki z klatki obok :)

Czwartek, 17 kwietnia 2008 · dodano: 17.04.2008 | Komentarze 11

Jak czwartek to z ....
Anet :)
dziś krótko, miałyśmy jechać na Chechło ale po drodze nam się odwidziało i wylądowałyśmy w parku na Świekrolu.
Trochę zimno i wietrznie ale 'co nas nie zabije, to nas wzmocni' ;)
na koniec fota przy miejscu odpoczynku - Świerkol park i mała Niagara ;)


nagle, łoo! ktoś chciał być na zdjęciu


więc jest :)





  • DST 71.50km
  • Teren 27.00km
  • Czas 03:27
  • VAVG 20.72km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po babsku ;) z przeczuciem

Niedziela, 13 kwietnia 2008 · dodano: 13.04.2008 | Komentarze 15

Niedziela więc wypadałoby skoczyć na bika i trochę pośmigać ale od początku. Najpierw (z rana) do klatki obok, czyli do Anet wymienić nieszczęsną dętkę. Właściwie przyszedł też Jarko więc tylko my się przyglądały - dobry kolega! Niestety Jarko ma chorą nogę (po ostatnim to już kuleje) :/ i nie może – bynajmniej w najbliższym czasie- z nami jeździć :(
Za to dziś pojechała z nami studentka 5 roku AWFu -> Asia i jej Meridka :)


Jak sportsmenka, to przecież nie będziemy jej oszczędzać :) miało być krótko, to było ;)
Nawet nie wiedziałam, że potrafię zapamiętać trasę w lesie, którą jechałam tylko raz i to rok temu :)
udało się dotrzeć do Zielonej bez błądzenia po lesie :)
Po drodze zaczynało mżyć i chmury deszczowe się zbierały ale Anet załatwiła sprawy z 'Szefem' i nie było tak źle, nawet wyszło słońce.
Jadąc przez las chyba nr 4 (czyli ten, który zaczyna się w Bibieli)


Asia prawiła nam wykład na temat “spalania tłuszczu” (to się dowiedziałyśmy razem z Anetą, że nigdy nie schudniemy jak tak będziemy jeździć – a trudno! Tak jakbyśmy się w ogóle odchudzały :D) po czym pada 34 km a ona złapała ...
lacia !
Osz xyz!!!!!
tutaj Asia -> “powiem wam dziewczyny, że jesteście wulgarne, wy przeklinacie” :/
(chyba się -jednak- czasami nie słyszymy, dopóki ktoś nam tego nie powie @ potem okazało się, że i ona wcale nie jest lepsza :P)
Myślę sobie: 'i co teraz jak omen, który może mi pomóc w sytuacjach awaryjnych jest dziś na górze św. Anny (i pewnie rozkleja plakaty)' ;P
Najlepsze jest to, że miałam dętkę ale co z tego jak jej Meridka ma koła 28 :/ poza tym tak naprawdę nigdy nie złapałam przysłowiowego lacia, więc też nie mam doświadczenia w wymianie dętki a tu jeszcze tylne koło. Dopompowałyśmy :) i szybko na Zieloną (powietrze znowu zeszło) znajdujemy dziurę. Na całe szczęście dziś miałam dziwne PRZECZUCIE i wolałam zabrać jeszcze łatki , ufff!
(magiczne pudełeczko)


Asia postanowiła nam zaufać (chyba nie miała wyboru) i zabrałyśmy się do roboty! Dzisiejsza poranna lekcja Jarka plus (kiedyś) lekcja brata (wiem czasami męczę lecz nie na daremno – dzięki!), dały pozytywny rezultat i udało się załatać dętkę i dobrze założyć koło :D mimo, że były to sceny warte śmiechu i rozpaczy ;) , ludzie którzy tamtędy przechodzili mieli ubaw na maxa – zresztą my też :)
(chyba dobrze załatane)


No to możemy podziwiać Zieloną



Powrót już szosą od strony Kalet


Na 45 kilometrze nasza towarzyszka zaczyna robić się blada (głód też daje nam w kość), więc zjeżdżamy do 'Zajazdu u Moniki'


Asia wcina żurek a my ciepłe ciacho ;)


Posilone możemy jechać dalej. Okazuje się, że sportsmenka jest pasjonatką bunkrów, więc postanawia nam jeden pokazać i to w “moim ulubionym lasku”. Reszta bunkrów innym razem. Było jeszcze wiele innych przygód i śmiechu ale nie chce mi się pisać. Powiem tylko “Asica jesteś Wielka i dałaś radę!” oraz “MERIDA, MERIDA” ! He he ;) a najważniejsze, że dziewczyna złapała rowerowego bakcyla :)
Dziś było -tutaj zapożyczenie- ZAJEDWABIŚCIE :)))))
Trasa:
Piekary Śląskie @ Świerklaniec @ Brynica @ Miasteczko Śląskie @ Bibiela i lasem na @ ZIELONĄ @ Kalety @ Miasteczko Śląskie (Żyglinek, Żyglin) @ Świerklaniec @ Piekary Śląskie




  • DST 37.10km
  • Teren 21.00km
  • Czas 01:39
  • VAVG 22.48km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Czysta jazda ;)

Piątek, 11 kwietnia 2008 · dodano: 11.04.2008 | Komentarze 12

Wczoraj nie było terenu - no poza wałem i spacerkiem przez pola ;) - za to dziś już był !
Razem z wiosenno-letnim towarzyszem Jarosławem pojechaliśmy na Chechło przez las :)
Dziś Jarko powiedział, żeby było wolno, bo go noga boli, no to było wolno. W drodze powrotnej zostawał trochę w tyle (co jest nieprawdopodobne!), więc chyba rzeczywiście go noga bolała :/

Nic nie zdążyłam fotnąć, bo jazda była 'bez przerwy' ;) aż tu nagle, coś mu z koła odleciało, to szybko fota lasu nr 3 (tzn. z Świerkola na Chechło)


nareszcie na miejscu (można se było dychnąć i podziwiać widoki) ;)

Chechło